Detoks z przypadku

Jak długo przeciętne dziecko Internetów jest w stanie wytrzymać bez WiFi? Jak się okazuje, zaskakująco długo. Przy odrobinie szczęścia będzie można u niego nawet zaobserwować całkiem ciekawe skutki uboczne…

Nie miałam w planach robić żadnego eksperymentu, ale z nadmiaru wrażeń po moim powrocie do Polski nie byłam w stanie przez parę dni umówić się na instalację. Niechcący odkryłam, że bez żadnych przeszkadzajek tak mi się nagle ciekawie rozmawia z ludźmi, że postanowiłam z premedytacją pomieszkać bez WiFi przynajmniej jeszcze przez chwilę.

Efekty? Przez miesiąc zużyłam mniej niż 2 gigabajty transferu. Kupiłam starter ze specjalną taryfą pod Internety, bojąc się co to będzie, jak mi się nagle pakiet skończy w najgorszym momencie. W rezultacie dwa razy zdążyłam przegadać wszystkie pieniądze na koncie, mając w zapasie wciąż trochę ponad 10GB danych. Jedyne, do czego brakuje mi w tym momencie stałego łącza, to zainstalowanie tej nieszczęsnej aktualizacji do Windowsa 10 (szlag by mnie trafił gdzieś z 10 razy, zanim by się to wszystko do końca ściągnęło). Wszystko inne: prasówki, fejsbuki, jutuby, książki czy pobierane aplikacje można ku mojemu wielkiemu zdziwieniu na luzie ogarnąć w ramach cegłofonu z Internetem na kartę. Na blogu też można pisać (niech żyje ten, co wymyślił mobilny hotspot! ;-)).

Ale to jeszcze nie wszystko. Mając świadomość, że Internetów jest całkiem skończona ilość, zaczęłam uważniej przyglądać się temu, do czego je wykorzystuję. Przewijając kompulsywnie Facebooka przyłapuję się na refleksji, czy “10 przecudnie uroczych kotków, które nie zdają sobie sprawy, jak bardzo są urocze” to jest na pewno to, co właśnie w tym momencie najbardziej na świecie powinnam otworzyć.

1950

A nawet jeśli mam wykupiony hiperpakiet danych i limity transferu są mi chwilowo niegroźne, to i tak zupełnie niespodziewanie zredukowałam czas przeznaczany dotąd na bzdury, z banalnie prostej przyczyny, że dość niewygodnie jest przeglądać bzdury jedna po drugiej, gdy trzeba chwilę poczekać na ich załadowanie każdej. Trudno uwierzyć, ile tego czasu znienacka się robi żeby pomyśleć, poczytać, porozmawiać z ludźmi, poimprezować, powyżywać się artystycznie, literacko bądź kulinarnie. Czasem nawet, o zgrozo, próbuję kodować 😉

Internety to dla mnie jeden z absolutnie najgenialniejszych wynalazków ludzkości, ale paradoksalnie nigdy bardziej nie doceniałam, jak bardzo przydają się w życiu, niż teraz. Nadal przydarza mi się jeździć metrem czy jeść kanapkę z ręką przyspawaną do telefonu, ale świadomie ograniczam i to – im mniej czasu spędzam w ten spsób, tym zdecydowanie lepiej go spędzam. Pomaga też świadomość, że dla większości świata to właśnie telefon jest podstawowym narzędziem do łączenia się z Internetami. Bo może i zasięg nie ten, i prędkość nie ta, i czasem pewnie zacina gdy jest najbardziej potrzebny, ale mogę spokojnie sobie wyobrazić, że mieszkam na dzikim końcu świata na stałe, tak długo jak mają tam transfer danych. A z tego się robi już całkiem pokaźna lista naprawdę ciekawych lokalizacji…

Leave a Reply

Discover more from Made in Cosmos

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading