Babskie sprawy

Dziwnym trafem, jednym z tematów, które najczęściej przewijają się w moich rozmowach z Alienami w Korei są języki obce. Pewnie dlatego, że większość z nas nie miała wcześniej nigdy do czynienia z językiem tak bardzo obcym jak koreański. Przyznam szczerze, ja już się najzwyczajniej w świecie ostatnio poddałam.

Poza kilkoma poliglotami – pasjonatami, większość anglojęzycznych znajomych miała kiedyś zajęcia z jakiegoś obcego języka, ale szybko poległa na gramatycznych problemach nie do przejścia (czytaj: niemieckie rodzajniki czy też hiszpańskie subjuntivo). Mało kto doprowadził choćby jeden język obcy do poziomu względnie komunikatywnego. Jeżeli uznać, że angielski się nie liczy jako obcy, to ja niestety też się wliczam do tej niechlubnej statystyki. Teraz nagle się okazuje, że nie takie te rodzajniki straszne i gdyby poświęcić temu tyle energii co tym cholernym koreańskim krzakom, to możnaby było po pół roku spokojnie i po ludzku się dogadać na przykład w Berlinie. Obiecałam głośno, że po powrocie spróbuję.

– Ale słyszałem, że niemiecka gramatyka jest naprawdę straszna?
– Nie aż taka straszna jak polska 😉 Sporo reguł gramatycznych w niemieckim jest całkiem podobnych do polskich, a pozostałe często mają swoje odpowiedniki w angielskim. Jak znasz oba te języki, to nawet idzie to ogarnąć.
– A co z trzema rodzajami?
– Nie jest lekko, ale z innego powodu niż myślisz. W polskim też mamy rodzaj męski, żeński i nijaki, ale te same słowa w niemieckim bywają najczęściej zupełnie innego rodzaju. U nas to jest mimo wszystko trochę bardziej logiczne!

– Logiczne? To ciekawe… W jakim sensie logiczne?
– Na przykład większość rzeczowników rodzaju żeńskiego, kończy się na ‘a’. Więc jeśli widzisz końcówkę ‘-a’, to ze sporym prawdopodobieństwem możesz założyć, że to rodzaj żeński. Bywają oczywiście wyjątki w obie strony, ale pozostałe słowa rodzaju żeńskiego są najczęściej po prostu bardziej kobiece.

Nie pytajcie, skąd mi takie zdanie w ogóle przyszło do głowy. Odkąd przefarbowałam się na blond mam czasem wrażenie, że ubyło mi trochę punktów IQ, ale nie spodziewałam się, że jest aż tak źle. Kolega od razu podłapał temat.

– Kobiece? Czyli jakie to słowa?
– Nie wiem, na przykład miłość?
– Dobra, jedziemy dalej: szminka?
– Rodzaj żeński.
– Nie obraź się, ale: kuchnia?
– Trafiony.
Pralka?
– No też pasuje…
Miotła i mop?
– Miotła tak, mop nie, ale to akurat u nas dość nowe słowo.
– To wódka jest pewnie rodzaju męskiego?
– Pudło. Rodzaj żeński jak najbardziej.
– Masakra. Nie dość, że strasznie szowinistyczny ten wasz polski, to żeby jeszcze wódkę zaliczać do kategorii babskie sprawy?

Leave a Reply