Odkąd pamiętam, zawsze czułam się nieco starsza i bardziej dojrzała od rówieśników. Do tej pory jednak nie zdarzyło mi się nigdy użyć wobec nikogo określenia: “straszna gówniara, jakieś dwa lata starsza ode mnie”. Cóż, nie tak dawno sama się na tym przyłapałam, nawet się zbytnio temu nie dziwiąc, bo szastanie “dzieciakami w moim wieku” przydarza mi się ostatnio nagminnie. Prawie wszyscy Koreańczycy, a Koreanki już zwłaszcza, sprawiają wrażenie o niebo młodszych niż w rzeczywistości.
Umówmy się, zdecydowanie niebagatelną rolę grają geny. Drobna budowa, nieduży biust, wąskie biodra, okrągła buzia z nieskazitelną cerą to uniwersalne cechy młodości, które większość Azjatek dostaje gratis w pakiecie. Dorzućmy do tego kremy z wysokimi filtrami przeciwsłonecznymi, rozbudowane rytuały pielęgnacyjne, masaże i odpowiedni makijaż, a nie będziemy w stanie odróżnić czy przykładowa dziewczyna ma lat piętnaście czy też dwa razy więcej. Nie przesadzam, nawet po kilku miesiącach spędzonych tutaj, potrafię co najwyżej zaklasyfikować nowopoznaną Koreankę do kategorii 15-35, 35-50 bądź też 50+. A przy tym i tak zdarza mi się czasem pomylić.
Wygląd to jednak nie wszystko – nawet najmłodszą wizualnie trzydziestkę idzie odróżnić od gimnazjalistki najpóźniej po jakichś pięciu minutach rozmowy. Sama będąc dojrzale wyglądającą małolatą nie miałam zwykle problemów z kupieniem alkoholu czy udawaniem studentki przy obcych ludziach, czar jednak pryskał po bliższym zapoznaniu. Dorosłe kobiety w zdecydowanej większości mówią, ubierają się i zachowują inaczej niż nastolatki, poruszają inne tematy, używają innych słów i reagują w dużo bardziej opanowany sposób. Te drugie nie słyną raczej ze stabilności emocjonalnej, a nastoletnia ja robiła co mogła, by nie wyjść przypadkiem na niezrównoważoną gówniarę. Tym bardziej zaskoczyło mnie, że niektórzy za atrakcyjne u kobiety postrzegają naśladowanie nawet nie nastolatki, a wręcz dosłownie dziecka. Zresztą, zobaczcie sami:
Powyższy teledysk to kwintesencja aegyo (애교), koreańskiego zamiłowania do wszystkiego, co śliczne, słodkie i urocze. Pojęcie to pokrywa się nieco z japońskim kawaii, ale w mniejszym stopniu wiąże się ze słitaśnymi zwierzątkami, maskotkami i Hello Kitty, a w większym z uroczym i wręcz dziecinnym zachowaniem. Wystarczy tylko podnieść ton głosu, zrobić oczka kotka ze Shreka, zatrzepotać rzęsami, przyłożyć rączki do buzi i zrobić słodką minkę, a wzbudzenie instynktów opiekuńczych u największego nawet twardziela jest gwarantowane. W porównaniu z dziewczynami powyżej, nastoletnia Britney Spears prezentuje się jak kobieta dojrzała i w pełni świadoma swojego seksapilu. Co prawda prawdziwe Koreanki nie zachowują się aegyo w miejscu pracy, a i poza pracą nie bywają aż tak cukierkowe jak laski z teledysku, ale i tak ich sposób bycia przypomina często bardziej zachowanie polskich nastolatek niż dziewczyn bądź co bądź po studiach. Zachowania typu aegyo przechodzą jak ręką odjął w momencie, gdy dana dziewczyna wychodzi za mąż, a już u kobiety w średnim wieku byłyby postrzegane jako mocno niestosowne. Dla odmiany przeciętny chłopak nie sili w ogóle się na bycie słitaśnym, chociaż wśród celebrytów zdarzają się i takie przypadki (żeby nie było: otwierasz na własną odpowiedzialność!).

Temat aegyo doczekał się już nawet opracowań naukowych, niestety do samej pracy nie udało mi się jeszcze dotrzeć. Niektórzy widzą w tego typu zachowaniach swoiste odreagowanie feminizmu – słodka, urocza i uległa dziewczynka wydaje się być doskonałym materiałem na bezproblemową partnerkę. Aegyo może być również doskonałą kobiecą strategią, by skłonić mężczyznę swojego życia do spełniania najbardziej wydumanych zachcianek. Któż może oprzeć się urokowi małego, smutnego szczeniaczka? Niestety, dorosłe dziewczynki potrafią czasem pokazać i swoją mroczną stronę: robiąc sceny, gdy tylko coś im się nie spodoba, tupiąc, okładając chłopaka rączkami, szarpiąc za rękaw i krzycząc na niego głośno w miejscach publicznych. Gdybym nie widziała na własne oczy, w życiu bym w to nie uwierzyła.
Prześmiesznie jest obserwować, jak wiele moich rówieśniczek udaje nastolatki, gdy ja jako nastolatka kreowałam się na bardzo poważną, dorosłą osobę. Właściwie, gdyby się zastanowić, słowo udaje jest tutaj niezbyt na miejscu, u większości z nich te zachowania przychodzą naturalnie i całkiem spontanicznie. Przyznam, że trochę ciężko wpasować mi się w klimat, ostatnie resztki aegyo, jakie mogłam jeszcze posiadać po wyprowadzce z akademika polibudy, z całą pewnością zatraciłam już bezpowrotnie, gdy tylko zaczęłam machać sztangą na siłce. A raczej tak mi się wydawało, dopóki sobie nie przypomniałam, że przez ostatnich parę miesięcy przybyło mi dwa komplety kolorowych pisaków, flamastry, kredki, naklejki na ścianach, bluza z uszkami pandy, różowe spinki do włosów, różowy pokrowiec na telefon z ogromnym Hello Kitty... Strach w sumie pomyśleć, co będzie dalej…