Kolega rozesłał parę dni temu zaproszenia na imprezę z okazji urodzin jego córki. Przez chwilę nawet przemknęło mi przez myśl, że pierwsze urodziny dziecka i picie z kumplami z pracy się raczej średnio komponują, ale doszłam do wniosku, że chyba przecież wie co robi. Ubrałam się więc na weekendowo w tunikę z legginsami w kosmos, zgarnęłam w markecie uroczego pluszowego misia i tak zaopatrzona wyruszyłam pod wskazany adres – do niedalekiej ‘family restaurant’. Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy po dotarciu na miejsce zobaczyłam facetów w garniakach, dziewczyny na szpilkach i to:



– To u was w Polsce się nie wyprawia pierwszych urodzin? – spytał z niedowierzaniem jeden z kolegów.
– Może i się wyprawia, ale na pewno nie takie… – odpowiedziałam i poprosiłam o wytłumaczenie, o co tu w ogóle chodzi.
Z wyjaśnień wynikało, że pierwsze urodziny są wyjątkowo ważne w kulturze koreańskiej. Jak później doczytałam, przyczyną była bardzo wysoka śmiertelność niemowląt w dawnych czasach. Przeżycie pierwszego roku uznawano za bardzo dobry znak i okazję do świętowania wraz z całą rodziną i znajomymi. Obecnie w Korei małym dzieciom nic już raczej za bardzo nie grozi, ale tradycja w lekko zmienionej formie przetrwała do dziś.
Punktem kulminacyjnym imprezy miała być wróżba, czym młoda solenizantka będzie zajmować się w przyszłości. Kolega objaśnił, że przed dzieckiem kładzie się kilka przedmiotów – w tym przypadku młotek sędziowski, pieniądze, stetoskop, szpulę nici, ołówek i mikrofon – ten, po który sięgnie jako pierwszy, jest wróżbą co do jego przyszłości. Jako dodatkową atrakcję zorganizowano loterię: spośród tych osób, które prawidłowo odgadną wybór małej, losuje się jedną i wręcza jej specjalny prezent.

Nie wiem, ile w tym prawdy, ale mała podobno odziedziczyła swoje imię po znanej koreańskiej aktorce – dlatego bez wahania wrzuciłam swój kupon do kubeczka z mikrofonem. Dziecko, które już teraz ma taką wprawę w pozowaniu do zdjęć, chyba poradzi sobie całkiem nieźle jako gwiazda? 😉
Po niesamowitej wyżerce przy najlepiej zaopatrzonym szwedzkim stole świata, nadszedł czas na część właściwą imprezy. Przewodniczył jej wodzirej, który sprawiał nieodparte wrażenie, jakby urwał się prosto z teledysku Gangnam Style. Facet do perfekcji opanował sztukę zabawiania publiczności przy jednoczesnym przełączaniu muzyki drugą ręką na smartfonie i podgłaśnianiu jej na maksa kiedy tylko przestawał na chwilkę gadać. Byłam pełna podziwu dla małej, ani głośne wstawki z K-Popu, ani Dyskoteka gra, ani dzikie tańce pana wodzireja nie robiły na niej większego wrażenia i dzielnie wytrzymała do końca bez płaczu.

Jako, że z koreańskim nadal u mnie słabo, trudno mi tak naprawdę stwierdzić, co tak naprawdę się w międzyczasie działo. Na pewno było sto lat odśpiewane po koreańsku, były życzenia składane przez rodziców dla małej i tort zdmuchnięty przez nich w jej imieniu, potem zaczęły się jakieś gry i zabawy dla publiczności, w których już zupełnie nie mam pojęcia o co chodziło. W końcu nadszedł czas, żeby przynieść do małej tacę z fantami i poczekać na to, aż któryś wybierze. Zgodnie z moimi przewidywaniami sięgnęła po mikrofon – ciężko stwierdzić, czy dlatego, że faktycznie ma zadatki na gwiazdę, czy może spodobała jej się naklejona na nim podobizna Pororo. Pan wodzirej znów zaczął sypać dowcipami, potem płynnie przeszedł do losowania zwycięzcy (na mnie niestety nie trafiło), podziękowań i pożegnań. Przez ten cały czas solenizantka, jak to roczne dzieci mają w zwyczaju, usilnie próbowała rzeczony mikrofon włożyć sobie w całości do buzi. Nawet od niekwestionowanej gwiazdy wieczoru trudno oczekiwać w tym wieku minimum zainteresowania.
3 responses to “Urodzona gwiazda”
Właśnie za takie teksty kocham blogi polskich emigrantów!
u nas też wybiera się przedmioty na pierwsze urodziny.
Jest różaniec, książka, pieniądze i kieliszek 🙂 też wróżba na przyszłość
Rozaniec, ksiazka, pieniadze i kieliszek to troche waski wybor…. 🙂 Fajny tekst Maria! 🙂 xx